Jechałam dziś autobusem na uczelnię, pilnie studiując deklinację przymiotników języka szwabskiego. Wtem, na jednym z przystanków, kątem oka zauważyłam, że dosiada się do mnie pewien mężczyzna, jednak nie przyglądałam mu się zbytnio, zajęta zgłębianiem tajników obcej gramatyki.
Niedługo jednak, bo w momencie siadania ów facet wypowiedział gdzieś w przestrzeń "No, wreszcie słonecznie". Nikt mu na to nic nie powiedział, nikt nie zareagował. Niepewna, do kogo to było skierowane, oderwałam wzrok od zeszytu i z pytającym spojrzeniem odwróciłam się w stronę mojego współpasażera.
Musiałam mieć chyba pytajniki w oczach, bo na moje niewerbalne pytanie odpowiedział z nonszalancją "Nie, to nie do pani". Z lekka zdębiałam i uśmiechając się półgębkiem, wróciłam do przymiotników, zła na siebie, że zrobiłam z siebie idiotkę, a facet rozmawia pewnie przez słuchawkę bezprzewodową, której po prostu nie widać z mojej strony.
Ale nie. Facet aż do momentu, w którym wysiadałam, nie powiedział już ani słowa. No chyba, że przeszedł na komunikację telepatyczną. Jeśli była to próba zagajenia rozmowy, to pan chyba ciut się speszył i coś mu nie pykło. Jeśli jednak nie był to podryw i facet nie mówił ani do mnie, ani do nikogo z pasażerów, przez telefon jak się okazało też nie rozmawiał... to powinien porozmawiać, ale chyba ze specjalistą od samopoczucia psychicznego.
Nie do mnie, phi. A ja liczyłam na to, że ktoś mnie wreszcie uratuje przed tą szwabską deklinacją!
ze sobą prowadził dialog, a Ty speszyłaś pana tylko. jak tak można.
OdpowiedzUsuńMea culpa.
UsuńLiczyłaś na podryw? Ciebie ma kto już podrywać i ratować przed gramą i innymi okropieństwami świata ;) Względnie mogę Cię podrywać ja (bo uratuje to zawsze, wszędzie i od czego tylko chcesz, bez pytania), ale taki braterski podryw to chyba nie to samo :P
OdpowiedzUsuń